"To Święty Graal wędrowców". Łukasz Supergan po zimowym trawersie wyspy gejzerów i wulkanów

 

"To Święty Graal wędrowców". Łukasz Supergan po zimowym trawersie wyspy gejzerów i wulkanów


Opublikowane w śr., 11/03/2020 - 19:00

Wspomnianym przejściem Łuku Karpat zainspirowałeś Romana Ficka, który latem ubiegłego roku przebiegł te góry, a potem opowiedział o swoim wyzwaniu na Forum Sport-Zdrowie-Pieniądze podczas 10. TAURON Festiwalu Biegowego w Krynicy. Myślisz, że teraz ktoś postanowi Twoimi śladami przebiec zimą w poprzek Islandii?

W przypadku tej wyprawy chyba nie muszę nikogo inspirować, bo to jest trasa, którą ludzie chodzą i myślę, że będzie wśród nich także niemało Polaków. Dla nich na pewno ta wyprawa może być jakąś zachętą, na przykład do skonfrontowania własnych sił i umiejętności z jakąś zimową przygodą. Islandia jest miejscem na tyle znanym, że Polacy na pewno będą próbowali letnich trawersów Islandii, a pewnie znajdzie się też ktoś, kto spróbuje zrobić to zimą.

Pomógłbyś takim śmiałkom, podpowiedział, udzielił rad jako doświadczony wędrowiec?

Jeżeli ktoś ma taki plan, na pewno może liczyć na moją pomoc, bo ja sam otrzymałem gigantyczne wsparcie od Polaków znających Islandię lub tutaj mieszkających, a także samych Islandczyków. Nie namawiałbym natomiast do próbowania trasy takiej jak moja, bo ta zachęta wiązałaby się ze sporą odpowiedzialnością.

Próbować zimowego trawersu Islandii i zimowej przygody w Arktyce powinien ktoś pewny swoich umiejętności i doświadczenia. Może zabrzmi to nieskromnie, ale to przygoda właśnie dla osób doświadczonych.

Jeśli jednak ktoś miałby poważny plan i pytania dotyczące logistyki trasy, zaopatrzenia lub łączności albo innych szczegółów technicznych, to oczywiście z przyjemnością odpowiem.

A jakiej pomocy ty doznałeś? Bardzo była cenna? 

Wielu podróżników szczyci się, jeśli ich wyprawa jest zrobiona w stylu "unsupported" ("bez wsparcia"). Ja na zimowej Islandii doznałem bardzo dużej pomocy i mówię o tym głośno. W momencie awarii sań na początku trasy mogłem zejść w dolinę, do której znajomy z Reykjaviku wysłał mi drugą sztukę. Dzięki wsparciu znajomych na skraju wyżyn czekał na mnie depozyt z niewielką ilością jedzenia i gazu na ostatni odcinek przez pustkowie. Korzystałem też ze wsparcia i rad Islandczyków znających wyżyny, którzy doradzali mi w sprawie trasy.

Jak wielu ludzi spotkałeś podczas wyprawy przedzierając się przez islandzkie wyżyny?

Na wyżynach w ciągu 4 tygodni spotkałem ludzi dwa razy. Najpierw po 3 tygodniach, gdy wszedłem do małego gospodarstwa w dolinie, gdzie czekał na mnie depozyt z jedzeniem. Drugi raz - 3 dni później, gdy rozbijając biwak w ciemności zobaczyłem grupę Islandczyków w ogromnych dżipach, jadących przez pustkowie na odległy lodowiec. Byli bardziej zdumieni ode mnie! A poza tym, przez 4 tygodnie nie spotkałem nikogo.

Jak znosiłeś tak przejmującą, długotrwałą samotność?

Bardzo dobrze! Przyzwyczaiłem się do niej podczas poprzednich wypraw i w tej islandzkiej pustce samotność nie była żadnym problemem. Do takich przygód trzeba mieć na pewno specyficzną konstrukcję psychiczną, ale wygląda na to, że ja ją właśnie mam.

Ciężko trenujesz do takich wypraw?

Przez ostatni rok intensywnie trenuję pod kątem gór wysokich i długich wypraw. Pomaga mi w tym Karol Hennig z Formy na Szczyt, a na tej wyprawie w diecie i suplementacji wspierała mnie Marta Naczyk z FNS.

Moje treningi to w dużej mierze biegi i podchodzenie pod górę, w prawdziwych górach albo na nachylonej bieżni. Na co dzień mieszkam w Warszawie, ale zamierzam ją zdradzić, by móc wydajniej trenować. Po powrocie do Polski, gdy tylko załatwię sprawy osobiste, przenoszę się - przynajmniej na pewien czas - na Podhale. Tam zamierzam położyć znacznie większy nacisk na trening w górach. A czy zostanę tam na stałe, nie mam zielonego pojęcia (uśmiech).

Długo po powrocie z Islandii pewnie w domu nie usiedzisz. Masz już pomysł na kolejną wyprawę?

Mam nie tylko pomysł, ale już gotowy plan. W lipcu i sierpniu zamierzamy pięcioosobową ekipą wyruszyć w góry Azji Centralnej, by dwa lub trzy razy wejść na 7-tysięczne szczyty w Pamirze.

Jak finansujesz takie wyprawy? Czym zajmujesz się wtedy, gdy nie podróżujesz? Powiedziałbym "na co dzień", ale życie poza wyprawami wcale chyba nie jest twoim dniem codziennym (uśmiech)...

Moje zajęcie to obecnie... w dużej mierze podróże! (śmiech). Jestem absolwentem ochrony środowiska, po kilku latach pracy na etacie zacząłem podróżować, to jest od 10 lat esencją mojego życia. Nie mam dziewczyny, żony, dzieci, więc to co przywożę z wypraw pozwala mi wiązać koniec z końcem dając może nie szczególnie dużo kasy, ale mnóstwo wolności i satysfakcji.

Piszę, fotografuję, opowiadam... Wystąpienia publiczne stanowią sporą część mojej pracy. Od czasu do czasu pracuję jako przewodnik i pilot grup turystycznych. Nie jest to zbijanie kokosów, ale pozwala na organizację wyprawy raz do roku. Budżet takiego wyjazdu, biorąc pod uwagę, że sporą część sprzętu już mam, zamyka się zwykle w kilku tysiącach złotych.

Więcej o islandzkiej i wcześniejszych wyprawach Łukasza Supergana możecie poczytać na jego stronie internetowej.

Rozmawiał Piotr Falkowski

zdj. fanpejdż Łukasz Supergan


 
 

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce