"Dzięki bieganiu znalazłem miłość i mieszkam w Polsce". Andrij Starżynskij marzy o starcie w koszulce z orłem

 

"Dzięki bieganiu znalazłem miłość i mieszkam w Polsce". Andrij Starżynskij marzy o starcie w koszulce z orłem


Opublikowane w śr., 05/02/2020 - 20:15

I tak zaczęły się wyjazdy na zawody w Polsce. Startowałem w waszym kraju 5-6 razy w roku, gdy byłem po najważniejszych imprezach wojskowych i dostawałem na to zezwolenie.

W końcu Andrij trafił do Klementowic i poznał Marię. Spotykali się coraz częściej. Ona jeździła do niego na Ukrainę, pokazywał jej rodzinny kraj, byli na Krymie, gdzie Starżynskij ma rodzinę. On przyjeżdżał do narzeczonej i przy okazji startował w zawodach biegowych. – W roku 2014 skończył mi się 3-letni kontrakt w wojsku. Następny miał być już na 5 lat, ale nie podpisałem go, bo postanowiliśmy z Marią, że weźmiemy ślub i przeprowadzę się do Polski. Skończyłem ze startami w przełajach i na bieżni, na szczęście w Polsce jest mnóstwo zawodów ulicznych, więc w tym kierunku poszło moje bieganie.

W Polsce o pracy w wojsku mowy być nie mogło, a utrzymać rodzinę trzeba. – Zamieszkaliśmy najpierw w Klementowicach, pracowałem w obsłudze Warsu w Intercity. W 2015 roku wygrałem 3 Maraton Lubelski i ustanowiłem niepobity do dzisiaj rekord trasy (2:28:42). Poznałem wtedy szefa imprezy Marcina Bielskiego z Fundacji Rozwoju Sportu w Lublinie, który zaproponował mi pracę. Po roku, żeby nie dojeżdżać, zatrudniłem się niedaleko domu w chłodniach producenta mrożonek z owoców i warzyw. Wreszcie niedawno kupiliśmy mieszkanko w Końskowoli niedaleko Puław i przeniosłem się z pracą do Stężycy, do działu sprzedaży JMP Flowers, dużej firmy  zajmującej się głównie uprawą róż i storczyków – streszcza nam swoją karierę zawodową Andrij Starżynskij.

Do pensji dorabia sobie, oczywiście, bieganiem. – Od czasu do czasu udaje się zdobyć jakąś nagrodę finansową – śmieje się. – Ale, jak to w sporcie, bywa różnie. Czasem pojedziesz daleko, na przykład do Jarosławca na Bieg Po Plaży (należy do Ligi Festiwalu Biegów w kategorii Najlepszy Biegacz 5-10-15 - red.), zarobisz 300 złotych, a więcej wydasz na dojazd i nocleg. Zawsze jest ryzyko. Nie można biegania traktować tylko jako sposób na zarobek, to są także emocje sportowe i możliwość poznawania kolejnych zakątków kraju – twierdzi z przekonaniem.

Wielu polskich biegaczy (można to choćby wyczytać w licznych komentarzach w internecie) patrzy na zawodników z Ukrainy jako na tych, co przyjeżdżają i zabierają im możliwość zdobycia nagród. Andrij przyznaje, że spotyka się z takim traktowaniem. – Dużo by można o tym mówić. Ale trzeba zrozumieć, że dla biegaczy na Ukrainie jedynym sposobem na pozostanie w sporcie jest etat w wojsku lub milicji i dorabianie sobie startami w Polsce czy innych krajach Zachodu.

– Zresztą, w Polsce zrobiło się teraz podobnie, wasi najlepsi maratończycy są przecież żołnierzami i starają się zarabiać startujących w wielkich, dobrze opłacanych imprezach na świecie – zauważa.

– Jeśli ktoś się na mnie wkurza, że „zabieram” mu nagrodę, staram się nie reagować i nie wdawać w ewentualne utarczki. Myślę, że wystarczyłoby wziąć się do porządnego treningu, wypracować dobrą formę i powalczyć o nagrodę na trasie, starając się wygrać. Pokazać wynikiem, że jest się lepszym. To jest sport – mówi Andrij.

Starżynskij nie podziela też obiegowej opinii, że ukraińscy biegacze, którzy przyjeżdżają do Polski na weekend i dzień po dniu wygrywają dwie imprezy, odnoszą te sukcesy i zdobywają nagrody dzięki niedozwolonym środkom, bo kontrole antydopingowe na biegach masowych to rzadkość. (czytaj dalej)


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce