"Złoto i wygrana z Marcinem smakują wyjątkowo!" Bartosz Gorczyca, mistrz Polski w górskim ultra. U pań złota Katarzyna Solińska [WYNIKI, ROZMOWY]
Opublikowane w sob., 27/07/2019 - 14:03
Bartosz Gorczyca i Katarzyna Solińska sięgnęli po złote medale PZLA Mistrzostwa Polski w Biegu Górskim Ultradystansowym. Szóste mistrzostwa - a piąte oficjalne (ubiegłoroczna Łemkowyna 70 km nie została przez PZLA uznana za MP) - odbyły się w ramach 11. PZU Maratonu Karkonoskiego w Szklarskiej Porębie.
Gorczyca, dwukrotny zwycięzca Biegu 7 Dolin 100 km w Krynicy, stoczył pasjonujący pojedynek z Marcinem Świercem, trzykrotnym triumfatorem festiwalowej "setki" i jednocześnie MP ultra. Jeszcze ok. 50 km ten pierwszy miał blisko 3 minuty przewagi nad biegaczem z Lisowic. Ostatni fragment 57,5-kilometrowej trasy to szaleńcza pogoń Świerca za liderem, który w końcówce zawodów - jak relacjonował w rozmowie z redakcją magazynu ULTRA - zaczął uskarżać się na problemy z niedoborem cukru w organizmie.
Ostatecznie Gorczyca obronił się przed atakiem Świerca. Na mecie obu zawodników dzieliło zaledwie 14 sekund!
Brązowy medal przypadł Pawłowi Czerniakowi, który wyprzedził Andrzeja Witka.
Mistrzowską rywalizację kobiet bezapelacyjnie wygrała Katarzyna Solińska, która o ponad 18 minut wyprzedziła zgłoszoną w ostatniej chwili Paulinę Tracz, a o 45 minut Annę Arseniuk.
6. PZLA Mistrzostwa Polski w Biegu Górskim Ultradystansowym:
Mężczyźni (wystartowało13 zawodników):
1. GORCZYCA Bartosz - 5:00:03
2. ŚWIERC Marcin - 5:00:17
3. CZERNIAK Paweł - 05:11:45
4. WITEK Andrzej - 5:16:27
5. LEŚNIAK Kamil - 5:23:26
6. KOBOS Tomasz - 5:34:58
7. SZWAJA Mateusz - 6:25:33
8. FIRLET Daniel - 6:32:33
9. DROZD Michał - 7:05:56
DNF HOLLY Piotr, HOŁTYN Patryk, KOZIOŁ Damian, MICHULEC Jacek,
Kobiety (wystartowało 7 zawodniczek):
1. SOLIŃSKA Katarzyna - 5:54:04
2. TRACZ Paulina - 6:12:19
3. ARSENIUK Anna - 6:39:28
4. JANIK Paulina - 6:51:29
5. NOWAKOWSKA Anna - 7:29:55
6. GRABIAS Aleksandra - 8:03:50
DNF KANTOR Martyna
red.
Oto co po biegu powiedzieli nam bohaterowie rywalizacji:
BARTOSZ GORCZYCA, mistrz Polski w biegu górskim ultradystansowym:
– Wygrana z Marcinem Świercem to duża frajda i przyjemność, tym bardziej, że pierwszy raz zdołałem go pokonać wygrywając jednocześnie zawody. Kiedyś udało mi się wyprzedzić Marcina na mistrzostwach Polski w skyrunningu, ale wtedy o 3 sekundy przegrałem z Bartkiem Przedwojewskim. Radość nie była pełna.
W normalnej sytuacji utrzymałbym przewagę, bo miałem 3 minuty zapasu, a przed sobą prawie 5-kilometrowy zbieg do mety. Zaliczyłem jednak potężny „zjazd” cukrowy, gwałtowny spadek energii spowodowany chyba zbyt małą ilością jedzenia na trasie. Mięśnie mi zwiotczały, tempo spadło do 5 minut na kilometr (na zbiegu!) i sekundy zaczęły błyskawicznie uciekać.
Kryzys energetyczny dopadł mnie jakieś 2 kilometry przed ostatnim punktem w Schronisku pod Łabskim Szczytem, czyli jakieś 7 kilometrów do mety. Czułem się coraz słabiej, a nie miałem już przy sobie nic do jedzenia. Marzyłem, żeby dociągnąć do punktu, bo każdy krok oznaczał stratę.
W trakcie biegu zwykle nie jadam pokarmów stałych, tylko żele, ale tym razem na punkcie złapałem w rękę, ile mogłem, batoników orzechowych. To była kwestia życia i śmierci. Trochę minęło nim cukier doszedł do krwi i zadziałał, straciłem jeszcze mnóstwo czasu, aż wreszcie, 2 kilometry przed metą, wróciłem do żywych. Na tak krótkim odcinku z przewagi nad Marcinem uciekło mi blisko 3 minuty!
Kryzys „puścił” w idealnym momencie, bo wtedy się obejrzałem i zobaczyłem zbliżającego się Marcina Świerca. Był jakieś 150 metrów za mną. Zacisnąłem zęby, powiedziałem sobie, że na tak krótkim odcinku nie mogę się dać dogonić. Na szczęście, tę końcówkę mogłem już pobiec normalnie, ostatni kilometr zrobiłem nawet w 3'04. Dałem z siebie 100 procent i utrzymałem przewagę, nie pozwoliłem się więcej zbliżyć. Na zmęczonych nogach to całkiem, całkiem niezłe tempo (śmiech).
Bardzo jestem zadowolony, kto by zresztą się nie cieszył? Trasa nie była za bardzo pode mnie: niedługa jak na ultra (58 km biega się podobnie do maratonu), niezbyt dużo przewyższenia, za to sporo szybkich fragmentów. Wiedziałem, że będzie szybkie bieganie, a było paru biegaczy, którzy robią to lepiej ode mnie. Ja wolę trasy dłuższe i konkretniejsze przewyższenie. Podjąłem jednak rękawicę i... zrobiłem swoje!
Cieszę się ze wszystkiego po trochu: i ze złotego medalu mistrzostw Polski, i ze zwycięstwa w biegu, tego, że - mimo kryzysu - nie dałem się na końcówce, no i z wygrania z Marcinem Świercem. Wszystko po kolei przyniosło duże emocje. Ważne, że potrafiłem się skoncentrować i zmobilizować, dać z siebie sto procent tak, żeby wygrać trudny bieg. Sukces nie przyszedł łatwo, to nie było jakieś tam przebiegnięcie i zdobycie złota, tylko naprawdę ciężka praca, walka i pokonanie kryzysów. To mnie cieszy najbardziej.
Dość długo, bo przez ponad 25 km, jeszcze po zbiegu ze Śnieżki i drugiej wizycie w Domu Śląskim, biegliśmy zwartą, 4-osobową grupą: z Pawłem Czerniakiem, Marcinem Świercem i Andrzejem Witkiem. Niewielką stratę miał Kamil Leśniak. Potem na zbiegu odpadł Paweł Czerniak, a kiedy drugi raz podbiegaliśmy na Przełęcz Karkonoską do Schroniska Odrodzenia, oderwałem się od pozostałych chłopaków.
Andrzej Witek był jakieś 30 sekund za mną, Marcin Świerc około minuty. Andrzej jeszcze „skleił” i na powrót do mnie dołączył, Marcina już więcej nie widzieliśmy. A potem, w Czechach, mniej więcej po dystansie maratońskim, zostałem sam i ostatnie 15 km do mety biegłem w pojedynkę. Gdyby nie wspomniany kryzys energetyczny, spokojnie utrzymałbym do mety kilka minut przewagi, które wypracowałem na podbiegach. Może drugi raz w życiu spotkało mnie coś takiego... (czytaj dalej)

