Relacja - 28 kwietnia
W drodze po Koronę Ziemi
Odpoczynek i wspinaczka do bazy pośredniej
Dzień osiemnasty
Dzień odpoczynku oznacza bardzo dużo wolnego czasu, dlatego nawet ja chodząc po bazie głównej trafiam w końcu do sali telewizyjnej. Spotykam tam Lailę Ałbogaczijewą z Inguszeti. Laila to jak mówią jej rodacy - nie kobieta a alpinistka. Jej przygoda z górami rozpoczęła się w drugim roku wojny czeczeńskiej, kiedy była jednym z organizatorów wypoczynku dla dzieci z rodzin objętych konfliktem. Woziła je do Kabardyno-Bałkarii i podczas tych podróży zakochała się w górach, zakochała się w Elbrusie.
Pierwsza próba wejścia na najwyższą górę Europy była zupełnie spontaniczna. Pobiegła na Elbrus tak jak stała na ulicy - w tenisówkach, bez kurtki. Szczytu nie zdobyła, ale zyskała sympatię, co ciekawe nie swoich Inguszów, ale Karaczajewo-Czerkiesów, którzy potem zaproponowali jej już poważną wyprawę w wysokie góry Kakuazu w swojej ekipie. Jej sukcesy szybko zaczęły budzić zazdrość rodzimych wspinaczy, którzy nie mogli pogodzić się z faktem, że skromna nauczycielka stała się nagle najbardziej znanym alpinista w kraju. Nic nie pomagają tu telewizyjne reportaże, artykuły w gazetach Wydaje się że wszyscy to rozumieją ,ale nikt nie chce tego zmieniać W dziwnych okolicznościach w urzędniczych gabinetach giną jej sprawozdania a nawet zdjęcia i filmy z wypraw - wszystko to co potwierdzało jej dokonania. Laila jest muzułmanką, która głęboko wierzy w swoją misję. Chce rozsławić imię Inguszeti na całym świecie i udowodnić, że zasługuje na własną ekipę, z którą mogłaby zdobywać najwyższe szczyty Ziemi. Dlatego jest tutaj z nami by zdobyć Mount Everest. Mam nadzieję, że Jej się uda .
Dzien dziewiętnasty
Z powrotem do góry
Po dniu odpoczynku po raz kolejny rozpoczynamy marsz do bazy na 5800 m. Posuwamy się bardzo powoli, po każdej godzinie marszu następuje przerwa. Po przyjściu do bazy składam żonie meldunek, że wszystko w porządku. Na miejscu czeka na nas posiłek z dwóch dań - to jak na Himalaje wyjątkowy luksus. Po kolacji miało miejsce wydarzenie, które jak żadne z dotychczasowych pokazuje wiernie Rosyjską Duszę. Na deser było wino., a jeśli jest wino, to muszą być również toasty. Wielu spośród obecnych próbowało mówić o czymś ważnym. W końcu przyszła kolei na Maksa, który już na początku kolacji dziękował doktorowi za to, że się nami opiekuje. Jego toast tak jak u Mikołaja Gogola był krótki i prosty: ?Wypijmy za doktora, żeby u niego nie było chorych? tylko tyle, ale po tym co już przeszliśmy i co jeszcze przed nami, aż tyle.
Na tym mógłbym zakończyć relacje z tego dnia gdyby nie to, co działo się w nocy. Przekonałem się jakie są konsekwencje wynikające z faktu, że nasz obóz położony jest na lodowcu. Zaraz po północy obudziłem się mając wrażenie, że gdzieś obok schodzi lawina kamieni a jednocześnie stale przelewa się woda z topniejącego lodowca. Podświadomie zacząłem się zastanawiać, znając topografię obozu, czy mój namiot na pewno jest dobrze zabezpieczony i czy razem z tymi kamieniami i wodą nie popłynie w dół. Rano okazało się na szczęście, że nie tylko ja miałem podobne wrażenia.
Partnerami wyprawy są: Festiwal Biegowy Forum Ekonomicznego oraz firmy Maspex, PZU Życie, Grupa Energa, Fakro, Enea SA i Ruch.


