Relacja - 22 kwietnia

Relacja - 22 kwietnia


 

W drodze po Koronę Ziemi

Ruszamy do góry

Po aklimatyzacji na wysokości w obozie głównym przyszedł czas na zdobywanie kolejnych wysokości. W piątek, 20 kwietnia, wyprawa wyruszyła do obozu pośredniego - relacjonuje Zygmunt Berdychowski:  ?Obudziłem się chyba bardziej zmęczony niż wczoraj. Zaraz po śniadaniu kontrola u lekarza i wyjście do obozu położonego na wysokości 5800 metrów. Niby niewiele bo tylko sześćset metrów, ale dla takiego klienta jak ja to już było  wyzwanie.  Lekarz powiedział  że ciśnienie mogło by być lepsze i on mi doradza bym się zastanowił nad wyjściem. Tym razem jednak uznałem że muszę spróbować. Różnica wysokości tak jak powiedziałem nie była duża, ale jak się tak idzie i idzie i ciągle ma się przed sobą górę to jednak człowiekowi animuszu brakuje. Zwłaszcza początek był trudny.

Gdzieś w tyle głowy powtarzały się myśli, co ja tutaj robię, czy mam szansę wejść na szczyt, czy warto się tak męczyć. Gdzieś w połowie drogi lekarz podszedł do mnie i powiedział  że mam tutaj ostatnią szansę aby wrócić na dół. Może właśnie te słowa tak mnie zmobilizowały, bo od tego momentu było już tylko lepiej. Do obozu przyszedłem nie tylko jako jeden z pierwszych, ale przede wszystkim szczęśliwy, że dałem radę. Na wszelki wypadek nawet nie poszedłem do namiotu bo się bałem, że jak tylko się położę to ciężko będzie wstać. Obóz na wysokości 5800  metrów to druga w moim życiu taka wysokości, na której nocowałem. Dopiero jak się idzie do tego obozu to człowiek zaczyna rozumieć czym dla tych ludzi tutaj są jaki. One wychodzą do wysokości 6400  metrów i wynoszą wszystko co ludziom jest na górze potrzebne. To niesamowite stworzenia, które ze spokojem idą pod górę taszcząc na grzbiecie ogromne ciężary."

Po planowym  noclegu w bazie pośredniej, w sobotę 21 kwietnia  wyprawa wyruszyła w drogę powrotną do bazy głównej:

?Powrót do obozu na 5200 .Pomimo że wracamy  do obozu wyjściowego ,a  więc dla odmiany  idziemy cały w dół  nie jest lekko. Może to  źle przespana noc, a może organizm z opóźnieniem  zareagował na nocleg na tak dużej wysokości. Jak  ktoś myśli, że chodzenie  po wysokich górach jest proste i przyjemne to chyba się myli. Już śniadanie nie dawało podstaw do optymizmu, bo nie zjadłem prawie nic i niewiele też piłem ,a ponieważ nie jestem małym dzieckiem to wiem, co to oznacza.  Droga ciągnie się niemiłosiernie, ciągle coś mi dokucza, a to źle zawiązany but, a to kijek, a to kurtka, tym narzekaniom w myślach nie ma końca. Sam na końcu zadaję sobie pytanie skoro teraz jest tak źle to jak uda mi się wejść na tę górę. Przy tym taki ból głowy, że człowiekowi się żyć nie chce, ciągle sucho w ustach a pić się nie chce.  Do obozu  przyszedłem  jako jeden z pierwszych ,a potem siedziałem na sali do tenisa stołowego (bo duża i położona  w cieniu góry) i nawet nie bardzo chciało mi się pić. Może dopiero po godzinie zdecydowałem się zrobić porządek w namiocie, bo przecież przez dwa dni będę w nim znowu  mieszkał.  Szef naszej grupy po wysłuchaniu mojej relacji, powiedział że nie liczy się czas kiedy  przychodzi się do obozu, ale to  czy wejdzie się na  górę i z niej zejdzie. Niby takie proste. W planach odpoczynek a następnie kolejne wyjście na wysokość  5800, a stamtąd przy sprzyjających warunkach fizycznych i pogodowych kolejny ?krok" do góry na 6400."

 

Dzień Trzynasty - 22 kwietnia, niedziela
Odpoczywamy!!!

Odpoczynek, szkoda tylko że tak krótki. Jak zawsze w takich sytuacjach człowiek chciałby nadrobić wszystkie braki ,a takich zawsze dosyć. Ale jak wiadomo nigdy nic z tego nie wychodzi. Nawet nie wyprałem skarpetek, a tych zaczyna się już robić góra. Zaczynam poznawać ludzi, którzy są w naszej ekspedycji. Aznor to ratownik  z Kaukazu,doskonale chodzi, spokojny krok, który pod górę wyrażnie zwalnia, aby nie utrudniać sytuacji temu który za nim idzie. Przez kilka dni trzymam się go jak rzep psiego ogona. Może rozmowny za bardzo nie jest, ale jak na Bałkaraca przystało myśli prawie tak samo jak każdy konserwatywny Polak. Zresztą tak prawdę mówiąc  człowiek na trasie nie za bardzo ma ochotę do mówienia, a jak już przyjdzie do obozu tak jak ja wczoraj to myśli tylko o tym aby mieć czas dla siebie. Siergiej Bogomołow, to dla odmiany  jeden znajbardziej doświadczonych alpinistów Rosji - ma już trzynaście ośmiotysięczników na koncie, a ostatni K-2 już czterokrotnie próbował zdobyć ale się nie udało .Dlatego z takim podziwem mówi o polskich alpinistach zwłwaszcza o śp.Jerzym Kukuczce, którego uważa za najlepszego w dziejach alpininstę i himalaistę."

23 kwietnia kiedy zamieszczamy relacje otrzymaliśmy potwierdzenie od pana Zygmunta o ponownej  obecności w obozie na wysokości 5800 m n.p.m. Marsz z obozu na 5200 do obozu na 5800 trwał 7 godzin. Uwzględniając przesunięcia czasowe jest tam późny  wieczór 23 kwietnia, alpiniści idą spać.

Partnerami wyprawy są: Festiwal Biegowy Forum Ekonomicznego oraz firmy Maspex, PZU  Życie, Grupa Energa,  Fakro, Enea SA i Ruch.

2012-04-23

 

 

kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce