Relacja - 18 kwietnia
W drodze po Koronę Ziemi
U podnóża Everestu
Po ośmiu dniach podróży Zygmunt Berdychowski wraz z całą wyprawą dotarł do obozu bazowego skąd za kilka dni rozpocznie się już poważna wspinaczka. Ostatnie dni to powolne przyzwyczajanie organizmu do coraz większych wysokości:
Dzień ósmy - Docieramy do obozu bazowego
Zaczął się od tego że śpiący ze mną Siergiej nie mógł się mnie dobudzić. Po wstaniu nastąpiło bardzo szybkie pakowanie i podróż do Obozu Bazowego pod Mount Everestem. Droga taka jak dwa dni wcześniej - jedziesz i jedziesz i jedziesz...Koniecznie jednak muszę napisać, że ta monotonna jazda to ciągła wspinaczka naszego autobusiku pod górę. Długa podróż miała tę złą stronę, że siedząc przy oknie w autobusie, w którym nie ma klimatyzacji człowiek się tak nagrzewa, że czuje się jak ?jajecznica". Na pierwszym przystanku na przełęczy o nazwie trudnej do wymówienia czekał na nas piękny widok - Mount Everest w pełnej krasie. Obóz Bazowy położony na wysokości 5200 metrów to kilkadziesiąt namiotów różnej wielkości. W przypadku naszej grupy mamy osobną kuchnię, osobną jadalnię, namiot do gry w tenisa stołowego oraz namiot internetowy. Każdy z uczestników wyprawy ma do swojej dyspozycji namiot, a w nim materac .Jeśli porównywać te warunki z wyprawami w których dotychczas brałem udział to jest to dobry poziom. Rzecz zadziwiająca, o ile jeszcze w stolicy Nepalu wydawało mi się że tak wiele jeszcze muszę przekazać spraw związanych z pracą, o tyle teraz pozostała już tylko rodzina. O każdym z najbliższych, chciałbym myśleć jak najwięcej, cała reszta schodzi na plan dalszy tak jakby nie istniała .

Dzień dziewiąty - Powolna aklimatyzacja
Noc koszmarna, nie spałem, trudno było swobodnie oddychać, byłem za ciepło ubrany i tak można by bez końca. Dochodziłem do siebie przynajmniej do południa. Na szczęście był to dzień przeznaczony na aklimatyzację. Najpierw poszliśmy na cmentarz alpinistów, potem spacerowaliśmy po obozie, do którego część dostaw dociera w najbardziej tradycyjny sposób czyli na jakach - niezwykle sympatycznych i bardzo cierpliwych stworzeniach. Miasteczko namiotowe robi duże wrażenie, wszak jest położone na wysokości 5200 metrów. Jak powiedział nasz przewodnik jest tu w tej chwili nie mniej niż dwadzieścia ekip, ale tylko nasza, austriacka i amerykańska są tak liczne. Na zakończenie dnia czynność dla mnie najtrudniejsza, czyli badania lekarskie - na razie idę dalej. Niestety jestem już na liście obserwacyjnej. Na zakończenie dnia byliśmy świadkami niesamowitego wydarzenia. Z okazji Prawosławnych Świąt Wielkiej Nocy rosyjscy alpiniści ustawili na środku naszego obozu prawosławny krzyż. Gdyby to zrobili Polacy nie budziłoby to niczyjego zdziwienia, ale w przypadku Rosjan - jeśli weźmiemy pod uwagę że wszystkie elementy tego krzyża zostały tutaj przywiezione z Rosji - to jednak robi wrażenie."

We wtorek, Zygmunt Berdychowski dotarł do Bazy Głównej położonej na wysokości 5200 m n.p.m, w której spędzi 4 dni poświęcone na odpoczynek i aklimatyzację. Następny etap rozpocznie się 22 kwietnia, kiedy to wyprawa uda się do Bazy Pośredniej (5900 m n.p.m.) a następnego dnia do Bazy Wysuniętej położonej na wysokości 6500 m n.p.m.
Partnerami wyprawy są: Festiwal Biegowy Forum Ekonomicznego oraz firmy Maspex, PZU Życie, Grupa Energa, Fakro, Enea SA i Ruch.


