Relacja - 1 maja

Relacja - 1 maja


W drodze po Koronę Ziemi

Dzień dwudziesty - niedziela, 29 kwietnia

Awanturnictwo pod Everestem

Dalszy marsz pod górę do kolejnego obozu tym razem na wysokości 6500m. Trochę się go obawiałem, ale przynajmniej na razie wszystko idzie dobrze. Wcześniej jednak spotkałem Polaka, który kilka dni temu razem ze swoim szerpą dotarł do obozu na 6500 m. W skrytości ducha podziwiałem tego człowieka mimo,  że wydawało mi się to nierozsądne. Niestety miałem rację - szerpa zachorował i nasz rodak musiał  sam iść do bazy na poziomie 5800 m. Szef naszej grupy ocenił takie zachowanie pod  Everestem jako awanturnictwo i trudno się z nim nie zgodzić . Doszliśmy do bazy dość późno. Wiał bardzo silny, zimny wiatr. W końcówce marszu moje tempo spadło, czułem się przeziębiony. Nastrój poprawił mi widok mojego namiotu z Na z ciepłym śpiworem i lekka kurtką puchową. Niestety ze względu na warunki pogodowe na razie nie idziemy dalej.

Dzień dwudziesty pierwszy - poniedziałek - 30 kwietnia

Wiatr nie ustaje

Wciąż jesteśmy w obozie na 6500m. W nocy wiał niezwykle silny wiatr. Momentami ściany mojego namiotu były prawie przy ziemi. 
Dzisiaj rano poświęcenie naszego obozowiska, podobna uroczystość jak w Obozie Bazowym, mająca odpędzić wszystkie złe duchy.  Zaraz po poświęceniu powtórzenie sceny  sprzed kilku dni, tyle że w odwróconych rolach. Do marszu w górę na rekonesans szykuje się grupa Ryszarda Pawłowskiego. Podajemy sobie ręce,  wymieniamy imiona, to wszystko. Nie są zbyt rozmowni. Wiem, że jest im ciężko , dlatego i ja nic nie mówię. Nocny wiatr nie ustaje i ostatecznie pierwsza część naszej ekspedycji również pozostaje w obozie. Mamy szkolenie na serakach lodowcowych - jak iść pod górę i jak spuszczać się na linie. W dzień mocno świeci słońce, w namiocie nie da się wytrzymać. Na zewnątrz z kolei  mocno wieje lodowaty wiatr. Sam nie wiem co gorsze.  Wczoraj pod koniec rozmowy z żoną połączenie nagle urwało się.  Dzisiaj po kilkudziesięciu bezskutecznych próbach połączenia wyrzucałem sobie, że wczoraj nie spróbowałem połączyć się ponownie.

Dzień dwudziesty drugi - wtorek, 1 maja

Refleksje

Drugi dzień jesteśmy w obozie na 6500 m. Nasza pierwsza  grupa poszła na 7100 m. Po ćwiczeniach mamy więc,  cały dzień do dyspozycji . Takie dni to doskonała okazja do refleksji  nad sobą,  nad rodziną,  nad przyjaciółmi , wreszcie nad pracą.

Wiele zawdzięczam mojemu Tacie, dzisiaj już starszemu człowiekowi, który zawsze uczył mnie konsekwencji  i uporu w realizacji marzeń.  Żona Mariola zawsze jest obok mnie. Od blisko dwudziestu lat wspólnie rozwiązujemy wszystkie życiowe problemy. Moje dzieci. Lubię jak siedzimy w domu przy stole i rozmawiamy o wszystkich mniej i bardziej ważnych sprawach. Ilekroć opuszczam nasz dom  mam ogromne wyrzuty sumienia  i zastanawiam się dlaczego właściwie to robię. Może po to by z dystansu uświadomić sobie jak wiele posiadam.  Z pewnością chcę, aby Oni wszyscy byli ze mnie dumni. Myślę, że każdy powinien mieć wielkie marzenia i z konsekwencją starać się je realizować. Tylko wtedy chłopak z podsądeckiej Niskowej może znaleźć się pod Everestem.

Partnerami wyprawy są: Festiwal Biegowy Forum Ekonomicznego oraz firmy Maspex, PZU  Życie, Grupa Energa,  Fakro, Enea SA i Ruch.

 

 

ABC czyli Advanced Base Camp na wysokości 6400 m n.p.m.

 

 

kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce