Mój Festiwal Biegowy w Krynicy! Jan Nartowski

 

Mój Festiwal Biegowy w Krynicy! Jan Nartowski


Opublikowane w wt., 22/09/2015 - 10:49

Koral Maraton

W niedzielę wczesna pobudka i lekkie śniadanie. To już nie są żarty. Znam doskonale trasę Koral Maratonu - przepociłem tu cztery koszulki, bo podbiegi na Jastrzębik i Romę mogą zniechęcić nawet naprawdę twardych biegaczy. Ale co nas nie zabije...

Start o 8:30.Jest chłodniej niż w sobotę. Niebo i słońce są zasłonięte mgłą, czuć powiewy chłodnego wiatru. Na wszelki wypadek smaruję się przed startem kremem przeciwsłonecznym. Czapeczkę trzymam w pogotowiu na wypadek słońca.

Pierwsze 10 km biegniemy w dół trasą Życiowej Dziesiątki. Dołączam do Marzeny, trochę rozmawiamy. Muszę się pilnować, by mimowolnie nie przyspieszać za bardzo biegnąc w dół - to przecież dopiero początek maratonu. Bufety i napoje rozstawione co około 2,5km, do picia jest woda i izotonik, do jedzenia banany i pomarańcze, cukier i harbatniki, można się schłodzić gąbką. Wolontariusze chętnie pomagają zawodnikom złapać kubek z wodą.

Przebiegamy 10 km i Muszynę. Omijamy rynek - to nowa część trasy. Skręcamy ostro w prawo i wzdłuż potoku kierujemy się na Złockie. Trasa zaczyna się lekko wspinać pod górę, a później jest coraz mniej stroma. Na 15. kilometrze muszę lekko zwolnić. Marzena biegnie do przodu. Dobiegamy do zakrętu w lewo i przed nami ukazuje się ostry podbieg na Jastrzębik. To już 17. kilometr.

Przechodzę do marszu, jak większość zawodników w mojej grupie. Szkoda siły na ten podbieg, tym bardziej, że ci co biegną, są niewiele szybsi od idących. Na szczycie wita nas bufet z wodą i bananami. Przed nami szalony 7-kilometrowy zbieg do Muszyny. Po drodze tradycyjnie dopingują nas odświętnie ubrani ludzie idący lub wracający z kościoła - to naprawdę miły akcent.

„Połówkę” mijam w obiecującym czasie poniżej 2 godzin. Na 23. kilometrze mijamy znów Muszynę i wracamy szosą w stronę Krynicy. Mgła już opadła i w twarz zaczyna świecić słońce. Wkładam czapkę z daszkiem.

Zaczyna się robić ciężko, czuję już trudy pierwszego podbiegu, tym bardziej, że cały czas jest delikatnie pod górę. A przecież mam w nogach jeszcze piątkowe i sobotnie zawody. Na 27. kilometrze dobiegamy do Powroźnika i skręcamy w prawo na Tylicz i Romę. Już nie jest tak przyjemnie, trzeba się nieźle zbierać. Podbiegi coraz cięższe i do tego przeplatane delikatnymi zbiegami, których nie lubię.

Na 30. kilometrze odzywa się żołądek. To znak, że jestem już zmęczony, już nie mam siły biec. Idę i to dość mozolnie. Sytuacja powtarza się na 36. kilometrze. Na szczęście kryzys ustępuje i jest już OK.

Na 36. kilometrze ostry skręt w lewo i zaczyna się spory podbieg, a raczej forsowne podejście. Męki kończą się na 39. kilometrze i napisem KRYNICA. Przed nami już tylko ostry zbieg i pętelka wzdłuż deptaka.

Chociaż ciężko jest mi przestawić się na zbieg po tym podejściu, zmuszam się do truchtu i po chwili zbiegam, nawet dość szybko. W każdym razie nogi puszczam swobodnie, bez hamowania. Mijam kilku zawodników, którym najwyraźniej zbieg nie pasuje. Po 2 km skręcam w lewo i bulwarem Dietla, już po płaskim, dobiegam do deptaka. Jeszcze tylko forsowny finisz na ostatniej prostej.

Spiker anonsuje moje przybycie do celu, więc robię wymarzony samolot. Meta i już po wszystkim. Jest piąty medal i woda. Czas 4:42:37 - gorszy od zeszłorocznego, ale i tak jestem zadowolony, to przecież potwornie ciężki bieg. Zajmuję ostatecznie 252/303 miejsce.

To już koniec?

O 14:30 zaczyna się Bankiet dla Amdasadorów Festiwalu Biegowego w Pensjonacie Małopolanka. Nauczony doświadczeniem poprzednich lat, eleganckie ubranie zostawiam w depozycie i od razu po maratonie idę się ogarnąć. Zimny prysznic i nawodnienie stawia mnie na nogi. Aż sam jestem zdziwiony, że prawie nie czuję zmęczenia. Honory gospodarzy na bankiecie pełnią Panie Ania i Ewelina. Kilka krótkich oficjalnych przemówień, nagrody dla najaktywniejszych i zaczyna się część nieformalna.

Tymczasem na głównej scenie na deptaku gra rockowy zespół Poison. Muzycy są bardzo młodzi, ale grają ostro przeboje w stylu Lombard. Młodziutka wokalistka jest rewelacyjna, z haryzmą.

Od godz.16:00 na deptaku dekoracje zwycięzców, a na koniec losowanie Forda Ka.

To już Festiwalu Biegowego? Niestety tak. Jeszcze tylko ostatnie pożegnania i snucie planów na najbliższe tygodnie. Sądzę, że większość osób przyjedzie tu za rok. Dla tej niepowtarzalnej atmosfery jaką stworzyli organizatorzy, zawodnicy i oczywiście mieszkańcy Krynicy. Ja na pewno... Festiwal Biegowy to mój Festiwal. 

Jan Nartowski, Ambasador Festiwalu Biegów  

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce