Festiwal Biegowy w Krynicy - najpierw była powódź

 

Festiwal Biegowy w Krynicy - najpierw była powódź


Opublikowane w wt., 01/09/2015 - 08:24

Ze Słowacji do Polski

Drugim biegiem 1. Festiwalu Biegowego była sztafeta maratońska, rozgrywana wówczas na trasie z Bardejova na Słowacji do Krynicy-Zdroju. Wystartowało 18 drużyn. Zwyciężył zespół KKB Mosir Krosno, który dystans 42 km i 195 metrów pokonał w czasie 2:36:55 minut. W następnym roku zmagania drużyn maratońskich rozegrano już w ramach Koral Maratonu. Zadecydowała logistyka.

(Jeszcze nie) Życiowa Dziesiątka

Pozostają przy pierwszej edcycji. Podczas, gdy z trasą Biegu 7 Dolin zmagali się „ultrasi”, rywalizowano w Biegu Muszynianki – dzisiejszej Życiowej Dziesiątce. Pierwszym triumfatorem biegu „w dół” z Krynicy do Muszyny został Węgier Laszlo Toth, który finiszował z czasem 27:30. Drugie miejsce zajął Henryk Szost z trzema sekundami straty do zwycięzcy.

Wśród kobiet najlepiej wypadła wówczas Katarzyna Kowalska – wynik 32:12, wyprzedzając Dorotę Grucę - 32:27. Finiszowało 269 uczestników – wielu zawodników z tamtej stawki, z panią Katarzyną i panem Henrykiem na czele, odgrywa dziś znaczące rolę w polskich biegach ulicznych. Również Dorota Gruca, która w tym roku zakończyła profesjonalną karierę ma koncie wiele sukcesów – w tym m.in. udział w IO w Pekinie, wygrane maratony - w tym jeden ze 100 000 dolarów wygranej! - oraz mistrzostwo kraju w 2010 roku na „królewskim dystansie”.

– Od początku zawodów profil trasy był interesujący. Taka różnica poziomów między startem i metą dawała możliwość bicia rekordów życiowych – wspomina Mateusz Golonka, który w Biegu Muszynianki roku zajął 18. miejsce z czasem 34:12, który – zgodnie z zamierzeniem organizatorów z Instytutu Studiów Wschodnich, był jego nowym rekordem życiowym. Ale zaznacza: 

– Z tym biegiem jest trochę tak jak z Maratonem Bostońskim, bo uzyskiwane tu wyniki nie są uznawane przez PZLA czy IAAF. Jednak przyjemność z szybkiego biegania jest duża. Ja urywam w Muszynie nawet po 30 sekund w porównaniu do wyników, które osiągam na w pełni atestowanych trasach (trasa z Krynicy do Muszyny ma tylko atest długości). Biega się szybko, jednak „puścić nogi” też trzeba umieć. Zaczyna się wtedy większe obciążenie stawów. Ostatnie kilometry są bardziej płaskie, ale jeśli pierwsze 5 km pójdziemy za mocno, to możnemy tego żałować przed metą – opisuje Mateusz, dziś Ambasador Fundacji „Festiwal Biegów”. Fundacja przejęła od ISW organizację krynickiego festiwalu.

Sam Bieg Muszynianki, który przekształcił się wkrótce w Życiową Dziesiątkę, to najpopularniejszy dziś bieg krynickiego Festiwalu. W 2014 roku zmagania ukończyło 1778 osób, najlepszy okazał się Kenijczyk Abel Kibet Rop – czas 27:51. Najlepszy z Polaków był Artur Kozłowski, który zajął trzecie miejsce - 29:05. Wśród pań zwycieżyła Kenijka Nancy Nizisa Wambua – 32:11, najlepszą z Polek była Agnieszka Mierzejewska.

Rekord trasy wciąż należy do Laszlo Totha, który - przypomnijmy - pokonał ja w czasie 27:30 sekund. Blisko tego wyniku był w 2013 roku Artur Kozłowski - 27:49. Wynik Katarzyny Kowalskiej - 32:12 - dzielnie utrzymywał się do ubiegłego roku, kiedy to został pobity o jedną sekundę przez Kenijkę Nancy Wambua.

– Bieg jak i cały Festiwal bardzo się rozwija. Rozgrywane są tu nawet Mistrzostwa Polski Mastersów. Frekwencja jest coraz większa. Oby ten poziom został utrzymany! – dodaje Mateusz Golonka.

Z Jaworzyny na Broad Peak

Pierwszy dzień zmagań w 1. Festiwalu Biegowym w 2010 roku kończył Bieg na Jaworzynę. W górskiej rywalizacji najlepszy okazał się Andrzej Bargiel. Trzykilometrową trasę - niezmienną co do długości do dnia dzisiejszego - pionier zjeżdżania na nartach z Broad Peak w Himalajach (lipiec 2015) pokonał w czasie 20:29.

Miejsca na podium zajęli jeszcze Michał Stoch i Konrad Rembiasz.

Wśród kobiet Bieg na Jaworzynę wygrała wówczas Słowaczka Ludmiła Melicherowa - 24:20. Drugie miejsce przypadło Alicji Banasiak - 27:12. Zmagania ukończyło 50 osób. Był wśród nich m.in. znany biegacz górski i towerrunner Bartosz Świątkowski.

– Dobrze pamiętam tamten bieg. To były krótkie zmagania, które wygrał Andrzej Bargiel. Ja na Festiwal Biegowy jechałem bez większych założeń. Moim głównym startem była wówczas Życiowa Dziesiątka (22. miejsce z czasem 35:20 – red) i prosto z tego biegu pojechałem na start Biegu na Jaworzynę – wspomina Bartosz. Już samo dotarcie do dolnej stacji kolejki gondolowej na Jaworzynę, skąd startowano, było dla niego sporym wyzwaniem.

– Odstęp czasowy między finałem „dychy” a startem Biegu na Jaworzynę wynosił wówczas ok. 30 minut. Na szczęście udało mi się złapać autostop. Dotarłem na ostatnią chwilę. Przez cały czas miałem świadomość, że mogę nie zdążyć. Z drugiej strony Bieg na Jaworzynę był dla mnie po prostu dodatkowym startem. Wtedy zaczynała się dopiero popularność biegów górskich. Dziś obserwuje wyniki i rosnącą frekwencję tego biegu. Wtedy, bez przygotowania, trochę „po macoszemu” traktując ten start, byłem piąty. Dziś stawka jest dużo silniejsza a i frekwencja wyższa – zauważa Bartosz Świątkowski.

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce