Bogdan Barewski: Moja recepta na długowieczność w bieganiu to...

 

Bogdan Barewski: Moja recepta na długowieczność w bieganiu to...


Opublikowane w śr., 06/05/2015 - 11:00

 

Wyjazd do Iten to nie była Pana pierwsza afrykańska wyprawa?

To prawda. W 2007 r. startowałem w RPA w największym biegu ultra na świecie – Comrades Marathonie. To było niezwykłe przeżycie. O randze i olbrzymiej popularności tej imprezy niech świadczy to, że startuje w niej ponad 10 tys. zawodników i jest transmitowana przez 12 godzin na  żywo przez pierwszy program publicznej telewizji. Udało się mi się tam zająć trzecie miejsce w kategorii M55. Drugie doświadczenie było nie mniej interesujące. W ramach realizowanego przeze mnie przedsięwzięcia Klub 7 Kontynentów wystąpiłem w Mount Meru Marathonie w Tanzanii. Miejscowi biegacze potraktowali te zawody bardzo poważnie i ambitnie licząc na zainteresowanie obecnych na miejscu menadżerów. Po starcie ruszyli na trasę w nieprawdopodobnym tempie. Konsekwencją tego było to, że z 300 zawodników, którzy rozpoczęli rywalizację metę osiągnęło góra 30. Reszta biegaczy nie wytrzymała i padła jak muchy.

Wspomniał Pan o Klubie 7 Kontynentów. Realizując ten projekt, stał się Pan pierwszym Polakiem, który przebiegł maraton na  wszystkich kontynentach świata. Jak to się stało?

Od zawsze staram się łączyć bieganie z turystyką. Dlatego jeśli wybierałem zawody to starałem się, by odbywały się one w miejscach, ciekawych, których jeszcze nie znałem.

Wyjazd na Tenzing Hillary Everest Marathon z pewnością do takich należał

To był jeden z najtrudniejszych moich maratonów. Najpierw trzeba było dostać się do bazy na 5364 m n.p.m., co samo w sobie stanowiło wyzwanie. Problemem było choćby wyjątkowo rozrzedzone powietrze utrudniające oddychanie. I tu niestety z kolegą – Robertem Celińskim popełniliśmy kilka błędów. Jeszcze na wysokości 3 tys. m przeprowadziliśmy trening biegowy, co było zupełnie niepotrzebnym obciążeniem organizmu. Po wtóre przez te dwie noce spaliśmy na lodowcu, w cienkim namiocie. Z zimna się pochorowałem.

Mimo tych trudności był Pan drugi wśród obcokrajowców

Rzeczywiście. Niesamowite było to, że kiedy startowaliśmy, na górze było minus 15 stopni Celsjusza. Kiedy osiągnęliśmy metę w Nemche Bazaar na 3446 m. słupki rtęci pokazywały plus 30. Po drodze musieliśmy zrzucać ubrania.

Przebiegł Pan grubo ponad 60 maratonów, gdzie Bogdan Barewski chciałby jeszcze wystartować?

Brałem udział w wielu wielkich zawodach. Biegłem i w Bostonie i Nowym Jorku. Teraz częściej wybieram mniejsze, kameralne imprezy. Choć chodzi mi jeszcze po głowie maraton w Osace.

Nie mogę sobie wyobrazić, że nie wystartuje Pan w Maratonie Warszawskim? Jest Pan żywym symbolem tej imprezy

Rzeczywiście już osiem razy prowadziłem biegaczy jak pacemaker na wynik poniżej 3 godzin. Raz też byłem „zającem” na 2:50, ale to się zupełnie nie sprawdziło, bo nie udało mi się dobiec z żadnym zawodnikiem. Czy w tym roku pobiegnę w Warszawie? Chyba tak, ale być może powalczę wtedy o rekord Polski.

Jak to się robi, że mimo upływu lat ciągle można osiągać takie wyniki?

Trzeba biegać z głową. Nie przeginać. Ja na tyle znam swój organizm, że wiem co mam robić, by biegać jak najdłużej. Zrezygnowałem z zawodów ultra i już nie szaleję. Po prostu szkoda zdrowia. Poza tym trzeba dostosować treningi do wieku. Biologia jest bezwzględna. Jej nie da się oszukać. Dlatego musiałem zredukować zarówno ilościowo, jak i objętościowo treningi. Postawiłem na jakość.

Na razie wychodzi to Panu z fantastycznym skutkiem. Zawdzięcza to Pan wielkiemu doświadczeniu?

Popartemu wiedzą teoretyczną. Często pomagam młody zawodnikom poprawiać rekordy życiowe.

Jakie najczęściej popełniają błędy?

Często wystarczy mikro korekta tuż przed startem. Wielu biegaczy np. na finiszu przygotowań robi za mocne akcenty, za dużo treningów objętościowych. Boją się odpocząć. Wydaje im się, że w tydzień stracą całą formę. A to nie jest prawda.

Skoro wielokrotnie pomagał Pan zawodnikom łamać 3 godziny w maratonie to muszę się zapytać, czy każdy biegacz po odpowiednim treningu może osiągnąć ten wynik?

To nie jest takie proste. Trzeba przede wszystkim już trochę biegać i mieć jednak pewne predyspozycje. Również zdrowotne. Ważna jest też choćby waga zawodnika. Nie obejdzie się też bez podbudowy teoretycznej. Skonsultujmy się np. z bardziej doświadczonym kolegą, a jeszcze lepiej z trenerem. Musimy pamiętać, że bieganie to jednak kawał wiedzy. 

Rozmawiał Maciej Gelberg

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce