Skromny XIX Maraton Solidarności - relacja Ambasadora

 

Skromny XIX Maraton Solidarności - relacja Ambasadora


Opublikowane w wt., 20/08/2013 - 12:29

1:50 na półmetku

W Gdańsku mijamy półmetek w zaplanowanym czasie 1:50, to bardzo przyjemna część biegu, gdy biegniemy przez stare miasto w szpalerze straganów i turystów, tempo cały czas przyzwoite ok.5:20 -5:30/km.

Później skręcamy w kierunku Westerplatte. To najgorsza część trasy, przemysłowe pustkowie, ale po nowych szerokich ulicach, zaczęło trochę mocniej wiać, są też dwa niezbyt strome, ale nieprzyjemne, bo długie podbiegi na nowoczesne estakady.

Na 26 km skręcam do TOITOI, Andrzej i Monika mi uciekają, już ich nie mogę dojść. Na Westerplatte na 32 km nawrotka i ostatnie 10 km do Gdańska. Mijamy się na agrafce z Agnieszką, Grześkiem, Moniką, Andrzejem i młodzieżą z Warszawy, a później z Bożeną, wykrzykujemy do siebie zwyczajowe ?dawaj, dawaj? i ?dasz radę? . Cały czas, jak dotąd, mam w zasięgu założone 3:45, do 36 km idzie całkiem dobrze, nie licząc zwolnień przy punktach bufetowych.

Od 36 km znów zaczynam mieć problemy z żołądkiem, pobudzonym cukrem i wodą , tempo spada do 7-8/km.

Dopiero od 39 km wracam do założonego tempa, czuję już  metę, w dali widać wieże starego Gdańska, lekko wydłużam krok, ale strat nie daję rady już odrobić. Znów pojawiają się turyści i na dobiegu do Długiego Targu szpaler straganów, to znacznie pomaga biec i pobudza do wysiłku, przy taśmach wiwatujący kibice, coś pięknego.

Na Długim Targu przyspieszenie, biegnę samotnie nie naciskany przez nikogo, ale nie odpuszczam, dochodzę nawet do trójki biegaczy, którzy są przede mną. Spiker wyczytuje nazwiska finiszujących, to miły bonus związany z kameralnym biegiem.

I po biegu: 3:56 na mecie. Nie jest źle...

Na mecie szczęście i medal, gratulacje od niezawodnej Wiolki z Grupy Malbork. Emocje pomału opadają. Zrobiłem 3:56:50 i miejsce 340/759, z czego jestem w sumie zadowolony, bo mogło być gorzej, to drugi czas w tym sezonie, Andrzej wykręcił rewelacyjną życiówkę 3:39:39, wyprzedzając Monikę 3:42.  Gratulacje.

Zmęczenie dosyć duże, ale po dłuższej chwili jest już dobrze i wracam do równowagi. Idę do depozytu-autobusu po rzeczy i do prowizorycznej umywalni ogarnąć się i odświeżyć. Później akcja ulotkowa i rozmowy ze znajomymi. W sumie udany start i fajna impreza.

Z minusów podkreśliłbym tradycyjnie na Maratonie Solidarności brak reklamy, czyli jak to mówią PR i skromną oprawę imprezy, a co za tym idzie dość małą, chociaż ciągle lekko rosnącą frekwencję, brak lub małą liczbę kubeczków na napoje, co skutkowało tym, że każdy dostawał butelkę do ręki i w połowie opróżnioną później ją wyrzucał, co czasem przeszkadzało w biegu, oraz bardzo skromne prysznice i przebieralnie na mecie.

Plusy to oczywiście dobra organizacja, ładna i prosta trasa, wodopoje co 5 km, jak w zegarku, kurtyny wodne i niesamowicie mobilizująca meta w Gdańsku.

Powrót tego samego dnia Polskim Busem z popsutą toaletą, po 36 godzinach w trasie na 23:00 w domu.

Polecam wszystkim Maraton Solidarności, do zobaczenia za rok.
A póki co, wielkimi krokami zbliża się Półmaraton w Ciechocinku i wspaniały, niepowtarzalny Feeeestiwal Bieeeeegowy w Krynicy Górskiej z podbiegiem na Tylicz.

Jan Nartowski, Ambasador Festiwalu Biegowego
 

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce