Najlepsi, ale niezadowoleni. Angelika Mach i Jakub Szymankiewicz, najszybsi Polacy 18. PZU Cracovia Maratonu. "Mój wynik to porażka!"
Opublikowane w pon., 29/04/2019 - 19:20
ANGELIKA MACH (28 lat, 4 miejsce w 18 PZU Cracovia Maratonie, czas 2:39:52)
- Cieszę się z wysokiego miejsca, bo elita kobiet w Krakowie była bardzo mocna i przyznaję, że nie liczyłam na tak dobrą pozycję. Z wyniku jednak nie jestem zadowolona.
Chciałam pobić w Krakowie rekord życiowy, który od 2016 roku wynosi 2:37:13 (Orlen Warsaw Marathon). Moja dyspozycja na treningach wskazywała nawet, że stać mnie na wyraźną poprawę i wynik sporo lepszy niż „złamanie” 2:37. Po cichu liczyłam nawet na 2:34, mój trener Marek Jakubowski mówi nawet o 2:32! Przeszkodziła mi jednak pogoda, ciągle padający deszcz i wiatr. Tylko na samym początku była lekka mżaweczka, która przyjemnie orzeźwiała.
Potem jednak padało coraz mocniej, na ulicach tworzyły się duże kałuże, a w niektórych miejscach, w zagłębieniach na ścieżkach rowerowych wzdłuż Wisły, biegło się wręcz po kostki w wodzie. W takich warunkach mięśnie szybko się chłodziły i nie pracowały jak należy, trudno było utrzymać tempo.
Inna sprawa, że zwycięzcom to nie przeszkodzilo w uzyskaniu rekordowych wyników. Jestem pod wrażeniem zwłaszcza wyniku Wiktorii Chapiliny, z którą mieszkałam przed maratonem w hotelowym pokoju. Pobiegła 2:28:03 i poprawiła „życiówkę” o 7 minut! Wiele zawodniczek, potencjalnie nawet mocniejszych ode mnie, nie poradziło sobie jednak z warunkami pogodowymi.
Wybrałam start w Krakowie, żeby się przełamać w maratonie. Od kilku lat nie szło mi na królewskim dystansie, moje głowa i psychika były maratonowi coraz bardziej niechętne. Chciałam pobiec pod Wawelem bez presji, tak żeby tylko wreszcie poprawić „życiówkę” i na powrót przekonać się do maratonu. W piątek dowiedziałam się, jak mocna jest elita i ucieszyłam się, bo to sprzyjało moim planom na szybkie bieganie.
"Mam apetyt na więcej!" Karolina Nadolska, pierwsza Polka z minimum olimpijskim w maratonie
Ostatecznie, nie poprawiłam rekordu życiowego, ale osiągnęłam inny cel: na powrót przekonałam się do maratonu! Uznałam, że na niedzielne warunki mój wynik nie był taki zły, naprawdę powalczyłam i dałam z siebie wszystko. W pierwszej części dystansu byłam w okolicach 9-10 miejsca, bo pacemaker poprowadził czołową grupę na wynik 1:13 na półmetku, to było dla mnie za szybko. Po połówce jednak, chociaż cały czas biegłam sama, kilka dziewczyn wyprzedziłam i ostatecznie finiszowałam czwarta, co jest naprawdę wysokim miejscem.
Będę więcej dalej walczyła i będę biegała maraton, bo ciągle jeszcze, jak na ten dystans, jestem młodą zawodniczką. Pierwszy maraton ukończyłam w wieku 23 lat w Poznaniu i może to było zbyt wcześnie, może zbyt gwałtownie zwiększyłam kilometraż i dlatego mój organizm się buntował, przyszły kontuzje przeciążeniowe. Myślałam nawet, żeby może dać sobie spokój na jakiś czas z maratonem.
Teraz chyba wreszcie dorosłam psychicznie do maratonu i jesienią na pewno znów wystartuję na królewskim dystansie! W międzyczasie pobiegam też coś krótkiego, bo moje „życiówki” na 5 i 10 km też nie są zbyt wyśrubowane.
rozmawiał Piotr Falkowski

